środa, 29 listopada 2017

Mrs. Winter's Jump

W Lublinie od rana sypie śnieg. W taką pogodę bardowie zaszywają się przy kominkach i okutani w futra snują swoje gawędy lub umilają sobie i innym czas muzyką. Proponuje więc posłuchać "Mrs. Winter's Jump" autorstwa Johna Dowlanda - utworu, o którym mówi się, że dobrze zagrany przypomina taniec płatków śniegu:
https://m.youtube.com/watch?v=c2TFDt7QH7E

wtorek, 14 listopada 2017

Audrey

Swego czasu Karolina Rutkowska, autorka okładki do "Ballad ze spalonego traktu", sportretowała moich bardów. Do każdego z rysunków będę załączać krótkie opowiadanie o każdym z nich. Dzisiaj pierwszy post z tej serii, dotyczący Audrey, głównej bohaterki opowiadań: 

„Pod Złamanym Mieczem” było duszno, jak wszędzie tego piekielnego lata. Mieczek zostawił drzwi do swojego przybytku szeroko otwarte, licząc na najmniejszy choćby przeciąg, ale do środka wpadało jedynie rozedrgane powietrze i urywki zamojskiego gwaru. Karczma jeszcze świeciła pustkami, miałam więc chwilkę dla siebie. Oparłam dłoń za rozetką lutni i już miałam zacząć grać, gdy nagle na zakurzoną podłogę padł monstrualny cień. Instynkt zadziałał sam. Poczułam moc pulsującą w opuszkach palców. Jakakolwiek poczwara miała zamiar wedrzeć się do karczmy, musiała najpierw zmierzyć się ze mną.
Podniosłam wzrok i nieomal pożałowałam, że to jednak nie licho zajrzało dzisiaj do „Złamanego Miecza”. W progu stała gruba handlarka, ciotka Priscilli, mieszkająca w kamienicy przy Rynku Solnym. Znana głównie ze swojego skąpstwa i powszechnie nielubiana. Babsko zmrużyło chytre oczka, po czym zatrzymało spojrzenie na mnie. Mimo upału poczułam nieprzyjemny dreszcz, gdy ruszyła w moją stronę.
- Panienka Audrey! Jak dobrze, że panienkę zastałam! – zawołała.
- W czym mogę pomóc? – ja cieszyłam się zdecydowanie mniej. 
- Ano przyjeżdżają rodzice Priscilli w odwiedziny, pomyślałam, że może by panienka zagrała dla nas…
- A czemu nie – wzruszyłam ramionami. Zdarzało mi się grać i przy takich okazjach, w końcu bardom głównie za to płacono. A i robota zwykle była przyjemniejsza niż szukanie siły nieczystej, którą należałoby zwalczyć.
- No tak sobie myślałam, że to dla takiej młodej panienki zaszczyt będzie dla nas grać! Będzie się potem panienka chwalić!  - ucieszyła się.
- Czyli że mi nie zapłacicie? – lutnia odezwała się cichym, niepokojącym pomrukiem, gdy mimowolnie zaczęłam trącać struny.
- No mówię, że zaszczyt, a ta chce pieniędzy! – handlarka pokręciła głową, jakbym zażądała co najmniej gwiazdki z nieba. – To co nam zagra, a?

- Zagram to ja teraz taką melodyjkę, którą można odmierzać minuty. A jak przed jej końcem nie zobaczę cię, kumo, za drzwiami, to taką klątwę rzucę, że cały Zamość będzie cię palcami wytykał!